niedziela, 8 września 2013

Męski

Granatowy Buttercup podejście drugie. Tym razem na trójkach, czyli drutach o .25 mniejszych. Włóczka już nie była taka sprężysta, po praniu nie wróciła do wyjściowego stanu (zapamietać, by następnym razem zawczasu ją po prostu wyprać przed dzierganiem), a sweter po namoczeniu i wysuszeniu nie zmienił rozmiaru, dzianina jest zwarta, nic się nie rozwlekło. Zużyłam na niego cały 5-centymetrowy kłębek wełny mniej.



Mógłby być może nieco dłuższy.






Strasznie spadło mi tempo dziergania. I nie mam na myśli tylko tego, że mam na nie mało czasu. Mam wrażenie, że wolniej przerabiam poszczególne oczka. Tu miałam wyłącznie gładkie prawo-prawe i prawo-lewe powierzchnie, a ciagnęło mi się, jak bym robiła estończyka. Jesli tak dalej pójdzie, to kolejny sweter ukończę późną jesienią. A będę miałą co robić, bo na druty wszedł właśnie -zdecydowanie większy niż ten - projekt Lete Anything for love, czyli znów prawie wyłącznie prawe oczka.


Przy okazji pozdrowienia dla sympatycznych ludzi przejeżdząjących rowerami obok mnie robiącej zdjęcia. Akurat Hugo odmówił współpracy i zamiast spokojnie siedzieć, trochę marudził. Ci szybko zaczęli do niego machać rękami, zaciekawiony podniósł głowę, przestał jęczeć, a ja szybko zrobiłam kilka zdjęć. Trwało to może kilka sekund.