Chyba pierwszy raz w życiu tak wyraźnie wyrażam swoje (blogowe) postanowienie noworoczne, które brzmi krótko i treściwie: żadnych postanowień.
Żadnych wyzwań, żadnych obietnic, ile czego kiedy zrobię. Ma być pełen spontan. Nie musi być łatwo i lekko, ale na pewno przyjemnie i bez spinania się.
Nowy Rok miałam przywitać nowym swetrem. Sweter jest, owszem. Teoretycznie taki, jak lubię. Zgodny z opisem, włóczka ładna, pasuje do wzoru i fasonu, wszystko niby w porządku, ale coś jest nie tak. Chemia nie teges. Zakładam, oglądam, myślę, że może jednak, ale może jednak nie. I odkładam. Wszystko wskazuje na to, że winny jest nieco rozmiar, jak go nieco wydłużę, trochę poszerzę przód, to będzie ok. I wiecie, że wcale nie przeraża mnie wizja zrobienia swetra jeszcze raz? Jak tym razem ma być idealnie, to poczekam jeszcze trochę. Tym razem zrobię przód i tył razem na okrągło, będzie łatwiej kontrolować szerokość. Z tą kontrolą w trakcie dziergania nie było łatwo - szwy boczne nie są na środku, ale po zewnętrznej stronie warkoczy. Dodając jeszcze do tego wydłużony tył i ściągający się do środka przód dostajemy 2 kawałki dzianiny nijak nie mające się porównać do żadnego swojego znanego wymiaru.
Chwaliłam kiedyś Brooklyn Tweed za doskonałość opisów. Tym razem coś nie wyszło. Pogubiłam się nieco przy opisie wykończenia dekoltu, coś kazano mi zrobić szydełkiem, ale nie wyjaśniono po co i jak to ma ostatecznie wyglądać. Na szczęście szybkim rzutem oka w Ravelry sprawdziłam, że nie tylko ja miałam taki problem - napisałam, dostałam odpowiedź, działa. A wszystko to, że ,,single crochet'' zrozumiałam jako ,,pojedyncze oczko'' w sensie, że jedno, a nie że to tylko półsłupek. No i mogliby w końcu nauczyć się, co to system metryczny.
piątek, 9 stycznia 2015
niedziela, 21 grudnia 2014
środa, 10 grudnia 2014
O cienkich drutach, czyli po plotach w Splotach
Byłam w sobotę na dziergadaniu w Splotach. Było miło, ciepło, na stole kawa, milion kalorii i wiele metrów włóczek. W rękach miałam akurat Wake dłubany na trójkach i usłyszałam dużo dobrych słów na temat ich maleńkości i precyzji mojego wykonania. Podziękowałam szczerze, pomyślałam raz jeszcze i upewniłam się po raz kolejny, że ja najbardziej lubię cienkie druty: 3, 3,5, najwyżej 4. Gdyż:
A parę dni wcześniej byłam na indywidualnych warsztatach z fotografii (prezent od męża - polecam takie rozwiązanie, jak nie macie pomysłu na prezent). Wiele czasu nie było, ale uporządkowano mi wiedzę, trochę sie nauczyłam. No i gdybym miała w domu porządną lampę i dużo białego, to bym zawsze robiła takie zdjęcia
Tak, wzięłam specjalnie te rzeczy, żeby mieć na czym ćwiczyć. Sprytna ja.
- małe druty wygodniej się trzyma - mam małe dłonie i tak mi jest lepiej. Raz dziergałam coś na szóstkach - koszmar, myślałam, że nie dam rady.
- lubię takie delikatności - owszem, czasu potrzeba więcej, ale gdy już się nosi gotowy udzierg, można sobie popodziwiać własną cierpliwość. Da się zawrzeć więcej i bardziej wyrafinowanych wzorów.
- na małych drutach dłużej się robi - ale to tak, jak z czytaniem: grubą książkę czyta się dłużej, ale jest więcej bohaterów, wydarzeń, opisów, generalnie można się do niej bardziej przywiązać niż do nowelki, a mimo znacznej objętości po przeczytaniu czasem pozostaje pytanie: to już? tak szybko? Z pracą zrobioną szybko nie ma się kiedy emocjonalnie związać.
A parę dni wcześniej byłam na indywidualnych warsztatach z fotografii (prezent od męża - polecam takie rozwiązanie, jak nie macie pomysłu na prezent). Wiele czasu nie było, ale uporządkowano mi wiedzę, trochę sie nauczyłam. No i gdybym miała w domu porządną lampę i dużo białego, to bym zawsze robiła takie zdjęcia
Tak, wzięłam specjalnie te rzeczy, żeby mieć na czym ćwiczyć. Sprytna ja.
wtorek, 2 grudnia 2014
Wsparcie potrzebne
Najpierw zobaczyłam to
Zachwyciłam się. Uwielbiam wełniane spódnice i sukienki. Ponadto wzór darmowy do pobrania z Vogue knitting. Ale potem przyszła refleksja, że nie wyglądam przecież, jak modelka na tym zdjęciu. Gruba nie jestem, ale zdecydowanie bardziej przypominam panią z pierwszych zdjęć na Ravelry niż Twiggy. Po szybkim spojrzeniu na wydziergane sukienki widzę też, że nie wszystkie zachwycają. Jeśli już miałabym ją wydziergać, musiałabym to zrobić bardzo profesjonalnie, z włóczki doskonałej jakości i pewnie opanowawszy wcześniej wszystkie potrzebne techniki.
Powiedzcie, warto zaczynać? Dobre rady, plisss :)
Zachwyciłam się. Uwielbiam wełniane spódnice i sukienki. Ponadto wzór darmowy do pobrania z Vogue knitting. Ale potem przyszła refleksja, że nie wyglądam przecież, jak modelka na tym zdjęciu. Gruba nie jestem, ale zdecydowanie bardziej przypominam panią z pierwszych zdjęć na Ravelry niż Twiggy. Po szybkim spojrzeniu na wydziergane sukienki widzę też, że nie wszystkie zachwycają. Jeśli już miałabym ją wydziergać, musiałabym to zrobić bardzo profesjonalnie, z włóczki doskonałej jakości i pewnie opanowawszy wcześniej wszystkie potrzebne techniki.
Powiedzcie, warto zaczynać? Dobre rady, plisss :)
piątek, 28 listopada 2014
O komplementach
Ostatnio na angielskim wygadałam się, że lubię dziergać[1]. Pani Małgosia, nauczycielka, spytała, czy sweterek, który mam na sobie to moje dzieło. Tak, oczywiście, odpowiedziałam. Na to ona, że wygląda jak zrobiony maszynowo, nie ręcznie. I szybko, trochę speszona spytała, czy potraktowałam to jako komplement, czy nie. Dla mnie to był komplement.
A co wy sądzicie?
[1] Zaczęło się od dyskusji nad tym tekstem.
A co wy sądzicie?
[1] Zaczęło się od dyskusji nad tym tekstem.
Subskrybuj:
Posty (Atom)