sobota, 28 grudnia 2013

W realu

Jak przyjechały dwie blogerki do małego, rodzinnego miasta, to nie było siły, musiały się spotkać. Warunek ,,miejsce jasne, by można było dziergać'' był trudny do spełnienia, bo wieczorem mógłby być to praktycznie tylko dworzec z jarzeniówkami. Wolałyśmy coś przytulniejszego. Miejsce okazało się wygodne, desery zacne, tłumów nie było, światła z lampek wystarczyło, pogadałyśmy sobie, aż - jak widać - Pimposhce włóczki zabrakło.


Z Pimposhką spotkałam się po raz pierwszy, choć sądząc po naszych powiązaniach rodzinno-towarzyskich (w końcu to małe miasteczko) powinnyśmy się znać jak łyse konie. Niestety, jako że teraz mieszkamy daleko (ona nawet bardziej), ciężko przewidzieć, kiedy będziemy miały następną okazję. A szkoda, bo to fajna babka jest :)


Jak już pisałam, zaczęłam dziergać chustę na pożyczonych drutach. Pisałam też już dawno, że odzwyczaiłam się zupełnie od długich drutów i robię wyłącznie na żyłkowych KP lub Addi. Moja mama niestety takich nie ma, poradziłam sobie w ten sposób, że końce drutów skarpetkowych zabezpieczyłam kawałeczkiem korka. Nie jest to może rozwiązanie idealne, ale chwilowo wystarczające. Zanim liczba oczek wzrośnie do kilkuset, zdążę dojechać do domu i wymienić na żyłki.



5 komentarzy:

  1. Zazdroszczę spotkania. Widać, że było nastrojowo. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. super dziewczyny, moze kiedys spotkamy sie we trzy! mi sie wydaje Theli, ze Cie znam z jedynki z widzenia, ale moge sie mylic :o) pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obawiam się, że ciężko będzie nam zjechać w jednym terminie.
      Bardzo możliwe, że mnie znasz. W jedynce pracowała moja mama, a to też dodawało mi parę punktów do rozpoznawalności :)

      Usuń

Dopuszczam możliwość komentowania anonimowego, ale miło mi będzie, jeśli wpiszesz jakikolwiek identyfikator. Jest łatwiej odpowiedać na taki komentarz, gdy wiem, do kogo się zwracam.