piątek, 9 stycznia 2015

Noworocznie

Chyba pierwszy raz w życiu tak wyraźnie wyrażam swoje (blogowe) postanowienie noworoczne, które brzmi krótko i treściwie: żadnych postanowień.
Żadnych wyzwań, żadnych obietnic, ile czego kiedy zrobię. Ma być pełen spontan. Nie musi być łatwo i lekko, ale na pewno przyjemnie i bez spinania się.

Nowy Rok miałam przywitać nowym swetrem. Sweter jest, owszem. Teoretycznie taki, jak lubię. Zgodny z opisem, włóczka ładna, pasuje do wzoru i fasonu, wszystko niby w porządku, ale coś jest nie tak. Chemia nie teges. Zakładam, oglądam, myślę, że może jednak, ale może jednak nie. I odkładam. Wszystko wskazuje na to, że winny jest nieco rozmiar, jak go nieco wydłużę, trochę poszerzę przód, to będzie ok. I wiecie, że wcale nie przeraża mnie wizja zrobienia swetra jeszcze raz? Jak tym razem ma być idealnie, to poczekam jeszcze trochę. Tym razem zrobię przód i tył razem na okrągło, będzie łatwiej kontrolować szerokość. Z tą kontrolą w trakcie dziergania nie było łatwo - szwy boczne nie są na środku, ale po zewnętrznej stronie warkoczy. Dodając jeszcze do tego wydłużony tył i ściągający się do środka przód dostajemy 2 kawałki dzianiny nijak nie mające się porównać do żadnego swojego znanego wymiaru.


Chwaliłam kiedyś Brooklyn Tweed za doskonałość opisów. Tym razem coś nie wyszło. Pogubiłam się nieco przy opisie wykończenia dekoltu, coś kazano mi zrobić szydełkiem, ale nie wyjaśniono po co i jak to ma ostatecznie wyglądać. Na szczęście szybkim rzutem oka w Ravelry sprawdziłam, że nie tylko ja miałam taki problem - napisałam, dostałam odpowiedź, działa. A wszystko to, że ,,single crochet'' zrozumiałam jako ,,pojedyncze oczko'' w sensie, że jedno, a nie że to tylko półsłupek. No i mogliby w końcu nauczyć się, co to system metryczny.