środa, 29 sierpnia 2012

Względność

Po królewskiej, aksamitnej i gładkiej włóczce, chwyciłam za urugwajskie merino lace. Lace, prawie 900 metrów w 100 gramach, ale chyba przez to, że jest 1-ply (pojedyncza? singiel?), do tego trochę puchata, wydaje mi się gruba! Powtarzam: lace. Druty 4 i ani dziesiątej milimetra mniej, bo wyszedłby sweter, a nie ażurowa chusta. Nie zmienia to faktu, że jest bardzo przyjemna, miękka i - miła odmiana - nie ślizga się i nie spada sama z drutów, gdy na nią nie patrzę.


Kolorem się nie sugerujcie, przefarbuję prawdopodobnie na szary.

Wzór to My heaven, darmowy. Pierwszy raz chwytam za koronkę szetlandzką i muszę przyznać, że mi się podoba. Jest dość trudna (w każdym razie początek tak wygląda), ale takiego efektu, jaki daje ten wzór, jeszcze nigdy nie osiągnęłam.

wtorek, 28 sierpnia 2012

Nowe szaty królowej

To ten sam szal, co w poprzednim wpisie, ale ponieważ fiolet, zwłaszcza taki jasny, to zupełnie nie moja bajka, po skończeniu szal wylądował w turkusowym barwniku. Oryginalna włóczka jest wyraźnie melanżowa, po farbowaniu, o dziwo, kolor jest bardzo równy, dość mocny i ciemny. Ładny. Szal ma mniej więcej 60x150cm.


Włóczka to 95% wełna jagnięca, 5% kaszmir. Jest lekka, miękka, delikatna, szlachetna. O tym, że ślizga się po drutach (robiłam na metalowych, więc trochę to moja wina) i wydaje się cieńsza od konkurentek, już pisałam.

Obowiązkowe wcięcie w talii, jak na damę przystało. A uwierzcie mi, obrączkę mam malutką.















Próba uchwycenia większego fragmentu szala


Znów mnie korci do sięgnięcia do koronek, np. do tego. Na jesienne i zimowe, ciepłe udziergi jeszcze przyjdzie czas.

środa, 22 sierpnia 2012

Królowa Sylwia bez nuppków

Po bardzo praktycznych ostatnich udziergach zachciało mi się czegoś ładnego, niekoniecznie praktycznego, ale na pewno koronkowego.




Wzór to Queen Silvia z książki Knitted lace of Estonia, a włóczka - Paris z Biferno. Nie raz już dziergałam z cieniutkich nitek, takich co maja 1200m albo i więcej w 100 gramach. Ta niby też ma tyle, ale wydaje się cieńsza. Może dlatego, że jest zupełnie gładka, bardziej przypomina nić do szycia niż wełnę. Grubością zresztą od nici do szycia niewiele się różni - druty-grubasy na zdjęciu to 3. Do tego jest śliska, więc praca z nią nie należy do najłatwiejszych. Ale nic to. Efekt powinien wynagrodzić mi te niedogodności. Z racji śliskości zrezygnowałam też z nuppków (czy mają jakąś polską nazwę?).

sobota, 18 sierpnia 2012

Ładny fartuszek...

Maciusiowa pani przedszkolanka powiedziała mi, że gdy szukała w necie ,,ładnego fartuszka do przedszkola'' znalazła zdjęcia mojego fartuszka. Sprawdziłam. Rzeczywiście jest. I to w jakim towarzystwie


(powiekszcie zdjęcie i popatrzcie na Maćkowe miny)

Czy google specjalnie tak ułożył zdjęcia? Naprawdę przypadek? :) Chyba jednak, bo przy kolejnym szukaniu było już inne zdjęcie. Niestety nie zapisałam, skąd pochodzi środkowe zdjęcie.

czwartek, 16 sierpnia 2012

Męska rzecz

Prosto i męsko, w rozmiarze nie większym niż 68.


Dziergany od góry w jednym kawałku. Niecałe 1,5 motka Regii Tweed, druty nr 3.


Trochę nie wyszła mi góra - na początku zbyt luźno nabrałam oczka i przez to stójka nie układała się ładnie, zwijała się i podwijała. Nabrałam oczka z brzegu, zrobiłam kilka rzędów ściągaczem i podwinęłam do środka. Do ideału jeszcze daleko, ale już jest lepiej.




poniedziałek, 13 sierpnia 2012

Summer tweed Abalone

Robota szybka i prosta jak konstrukcja cepa. Jeśli dodamy do tego druty grubasy (4,5), to otrzymamy błyskawiczne coś. Nawet ładne zresztą. Małe toto, wygląda raczej jak tył od swetra spięty na ramionach, takie maleństwo na lato.


Zużyłam 3,5 motka Summer Tweed Rowana (70% jedwab, 30% bawełna). Nie znam się na rodzajach jedwabiu, w każdym razie ten jest z tych surowych, matowych, nieco siermiężnych, ,,papierowych'' w dotyku. Włóczka jest dość szorstka, a co jakiś czas wplecione są drapiące resztki czegoś, co bardziej kojarzy mi się z nieoczyszczonym lnem. Mimo to, nie narzekam na pracę z nią. Nie ma w sobie nic grzejącego. Myślę, że nadałaby się na letni, swobodny sweter z długimi rękawami.

Musiałam trochę zmodyfikować wzór. Na oryginale wydaje się, że skosy tworzące ,,frak'' są bardzo długie, w rzeczywistości całe poszerzenie na przód zajmuje niecałe 10cm, trochę rozciągnęłam to dodawanie.





wtorek, 7 sierpnia 2012

Ambre blue

Zdjęcia naczłowiecze na razie ograniczę do takich, bo na reszcie człowieka chwilowo tego typu płachty nie wyglądają.


Choć muszę przyznać, że szerokie przody dobrze nadają się do okrycia wielkich obszarów, których normalne kardigany nie obejmują.



Rękawy, z założenia, 3/4, ale ponoć ta włóczka lubi się wyciągać.
Poły można puścić luzem, jak wyżej, albo zawinąć przy szyi.


Sweter jest jednokawałkowy, prawie bezszwowy, jedyny szew to ten wzdłuż rękawów. Korpus przerabiany jest od lewa do prawa, rękawy wrobione od góry, a na koniec dorobiony kołnierz. Całość to prawie prostokąt. Prawie, bo kołnierz nieco zwęża górę, do tego przy samych ramionach zabrałam kilka oczek. I to był dobry pomysł, bo dzięki temu nie spada z ramion.





Ażur to wzór Poollehekiri z książki Knitted lace of Estonia, dodałam tylko po dwa rzędy zakańczające ,,dzióbek''.




O włóczce (Ambre, Cheval Blanc, kolor 094) mam na razie bardzo dobre zdanie. Dzierga się lekko, miło, co prawda na drutach grubszych niż 3 chyba nie ma sensu z niej robić, ale jak dla mnie to idealna grubość. Jest to typowo letnia włóczka, niby ciężka (zużyłam przecież całe pół kilo włóczki), ale w taki przyjemny, lejący sposób, nie grzeje, ładnie otula.
Jest lekko skręcona, niestety łatwo jest nie chwycić drutem pojedynczej, cienkiej niteczki.
Polecam tę włóczkę dziewczynom, które potrafią równo przerabiać oczka - niestety każdą nierówność widać (również łączenie nitek po lewej stronie, muszę pamiętać, by następnym razem - bo następny raz pewnie będzie - łączyć je blisko brzegów albo we wzorze), ale jeśli jest przerobione równo - robi naprawdę wrażenie.





niedziela, 5 sierpnia 2012

Niedziela wieczór

Godzina 22, a na dworze nadal prawie 30 stopni. Ja wymiękam.

Przepis na deser bananowy z toffi już znam. M. całkiem niewiele się pomylił, to, co napisał, napisał dobrze. Zapomniał tylko o 2 kluczowych składnikach.

Masę toffi wyciskamy z butelki do małej foremki keksowej. Program jest brytyjski, więc tam pewnie wiedzą, o jaka masę chodzi. Ja w Polsce użyłabym masy krówkowej z puszki albo nawet kajmaku.
Na to układamy grubą warstwę pokrojonych w plasterki bananów.
Jajko wbijamy do kubka i bełtamy. Miękkie masło, cukier, mąkę i rozbełtane jajko dokładnie mieszamy. ,,Potrafię gotować'' to program kulinarny dla przedszkolaków, więc nie przejmują się takimi szczegółami jak proporcje. W każdym razie ciasto musi być dość gęste, raczej nie lejące, a objętościowo tyle, by po upieczeniu miało kilka cm wysokości. Dodajemy szczyptę mieszanki przypraw. Nie precyzują jakiej. Być może dla Brytyjczyków jest oczywiste, o jaką mieszankę chodzi, może umknęło to w tłumaczeniu. Ja bym dodała cynamonu lub mieszanki do pierników. Masę wyłożyć do foremki, ułożyć jeszcze kilka plasterków banana i piec 25 minut.

Skończyłam niebieski kardigan z Ambre, jeszcze dziś namoczę, a od jutra zaczynam jedwabnego Abalona.

Niedziela rano

M. wstaje ok. 7, sam bawi się, ogląda bajkę. Dla mnie pełnia szczęścia, bo mogę wyspać się do 10. Budzę się, a obok mnie kartka z przepisem


Pochodzi z programu ,,Potrafię gotować'', M. jak widać stwierdził, że to coś fajnego i warte zrobienia. Tylko nie mam pojęcia, co się z tym masłem i jajkiem robi, a przesłuchanie M. na okoliczność niewiele dało. Nastawiłam nagrywanie powtórki, powinno się wyjaśnić.
Gwoli ścisłości - M. dopiero zaczyna zerówkę, pisać nauczył się sam, ja go nie uczę i nie poprawiam (chyba, że błędy, które robi zawsze i często), staram się ograniczać do odpowiadania na pytania (czyli wychodzi, że i tak sporo robię, bo M. to maszyna do zadawania pytań).

Drażni mnie telewizyjno-pogodowy entuzjazm upałowy. Z czego tu się cieszyć? Gorąco, oddychać się nie da, ręce i nogi puchną, że ruszać się trudno. Wiem, że są jednostki, które lubią stany przedudarowe, ale na litość, komfort termiczny to przynajmniej kilka stopni mniej. Dziecko codziennie wybiegać trzeba, więc siedzę na tym dworze, łapię cień, wcinam lody i marzę, kiedy M. będzie na tyle duży, by bawić się bez opieki.

Głaskać proszę.





czwartek, 2 sierpnia 2012

Plany na ostatni wakacyjny udzierg

Udało mi się jakoś przeżyć lato: 1. z drutami, 2. bez dziergania ażurowych bluzeczek z merceryzowanej bawełny. Punktu 2 nie lubię i już. Na półmetku lata mam więc:
  1. skończonego lniaka
  2. prawie skończony kardigan, wzorowany na Dahli (Dahlii?) z bambusowo-bawełnianego Ambre
    (po powiększeniu na zdjęciu widać ślady po kocie, takie są skutki posiadania w domu pół białego sierściucha, jak bym się nie starała, wszędzie się przylepi)
    Wzorowany jest fason. Ażur jest, ale nie na plecach, jak w oryginale, ale przez całą długość na dole i na górze i formą trochę przypomina otulacz z alpaki.
  3. plany na Abalone, wydziergany z Summer Tweed Rowana. Wtedy będzie wyglądać tak.

    Nie wiem jeszcze co sądzić o tej włóczce. Myślałam, że będzie bardziej miękka i wcale nie jest taka gruba, jakiej się spodziewałam - producent sugeruje druty 5, jak pewnie wiecie, dla mnie to naprawdę grubasy.

Następny w kolejce jest sweterek dla Młodszego z Regii Tweed.


Wzoru jeszcze nie wymyśliłam, ale na pewno będzie to coś prostego i męskiego. Włóczka jest z tych cienkich (to typowo skarpetkowa nitka), więc na początek jesieni będzie idealna.

I obym do godziny P (jak Powiększamy stado) z tym wszystkim się wyrobiła. Niech tylko upały się skończą, to z przyjemnością wrócę do wełen, alpak i innych ciepłych włóczek.

Widzę u siebie ostatnio lekki skręt w kierunku kolorów niebiesko-turkusowych. I dobrze mi z tym.

Być może nie zwróciłyście (powinnam napisać chyba: zwróciliście) uwagi na komentarze pod poprzednia notką. Ktoś odezwał się do mnie per Pan. Trochę mnie to zdziwiło, bo wydaje mi się, że blog jest kobiecy, w większości postów używam form żeńskich (sprawdziłam, przeczytałam posty z kilku ostatnich miesięcy), a w tych, których ich nie używam, zdania są po prostu bezosobowe. Naprawdę wyglądam na faceta?