niedziela, 23 września 2012

Ewolucja

Kiedy zaczynałam robić na drutach, używałam drutów metalowych, które łatwo się wyginały, a końcówki miały tak słabo zabezpieczone, że trzeba było na końcach umieścić kawałek korka lub tektury, by oczka nie spadały.

Potem były druty teflonowe (a w każdym razie czymśtam powleczone czy pomalowane), niby lepsze, ale wcale nie lżejsze. Oczywiście długie, proste. Dzierganie na drutach żyłką było męką, żyłka w tamtych czasach była sztywna, łatwo się załamywała, a połączenie z drutem prawie zawsze haczyło.

Po wielu latach wzięłam w ręce druty bambusowe, leciutkie, miękkie, ciche. Zupełnie inna bajka. Nie nadawały się jedynie do koronek z cienkich włóczek ze względu na dość okrągłe końcówki.

Od jakiegoś czasu dziergam już niemal wyłącznie na żyłkowych Knit Pro lub Addi i w tej chwili nie widzę nic lepszego na rynku. Druty te mają miękką żyłkę, która zupełnie nie przeszkadza w robocie, a łączenia są gładkie. I chyba nie ma większej różnicy, czy są to druty z odczepianą żyłką, czy w całości. Jest to klasa sama w sobie. Długie druty wydają mi się teraz zbyt ciężkie, niezależnie od tego, z czego są zrobione.

Ciekawa jestem, co będzie dalej, jakie nowe materiały się pojawią, by druty były lepsze, a dziergaczkom żyło się lepiej. Moja sugestia do producentów: coś pomiędzy drutami długimi a żyłkowymi, ze sztywną wyłącznie częścią trzymaną wyłącznie w dłoni, ale nie połączone w całość.

sobota, 22 września 2012

Ale Akelaj

Z jednego, niemal całego motka 100% Pure Wool Merino (ok. 860m), na drutach nr 3,5. Jest dość duża, ale z połowy motka byłaby za mała, a gdybym zrobiła tylko trochę większą, to zostałoby mi takie trochę włóczki niewiadomonaco. A tak i resztek nie mam i opatulić się mogę.
Włóczka, jak to merino, miękka, lekko mechacąca się już w trakcie roboty, ale miła, niegryząca. Dzięki ręcznemu farbowaniu kolor nie jest jednolity. Niby nie mój, zawsze daleko mi było do fioletów, ale ten jest inny, podoba mi się.


Pisałam wcześniej, że w chuście jest błąd. Na zdjęciach go nie widać, nie pokażę, bo po co.








niedziela, 16 września 2012

Zabawki

Rozmawiam z M. o zabawkach, z których wyrósł, a które będą dla dzidziusia. M. refleksyjnie:
- Dorośli też mają zabawki. Mamusie mają druty.

Mam od dziś (bo dziś jest okazja na dawanie mi prezentów) książkę ,,Victorian lace today''. Jeszcze nie ogarnęłam całości, ale jakaś krótka recenzja na pewno się pojawi. Mam pytanie do innych posiadaczek tego cuda: czy na 148 stronie też macie ,,Dummy text''?

wtorek, 11 września 2012

Burzowe niebo

Miało być na szaro. Zamoczyłam więc w 1/3 opakowania czarnego barwnika. Roztwór był granatowy, a efekt buro-jasnobrązowy z czarnymi plamami. Po powtórce nadal wyglądał tak


Skoro ma być brązowy, to niech już to będzie ładny brązowy. Ufarbowałam więc jeszcze raz w ciemnobrązowym barwniku. Kontrast między czernią a resztą trochę zmalał.



Właściwie tę plamiastość widać, gdy chusta jest rozłożona, po zamotaniu nie wygląda tak źle.



Przez to kilkakrotne farbowanie, wielokrotne płukanie i suszenie, trochę włóczka się sfilcowała. Na szczęście udało mi się naciągnąć chustę na tyle, że wzór wyraźnie widać. A jest on właśnie z tych, które muszą dostać dużo powietrza, by wyglądać.



Mimo lekkiej porażki kolorystyczno-filcowej jestem zadowolona. Ten wzór jest naprawdę niesamowity i z chęcią jeszcze raz go użyję. Dla przypomnienia, to My heaven.


A tymczasem Akelei (czy też Akelai) już bezproblemowo rośnie.


No i kot. Bo jak tak bez kota?

niedziela, 9 września 2012

Akelai

Nożwm... zła jestem. Zaczęłam dziergać chustę Akelei, a że chwilowo nie miałam dostępu do sieci, musiałam ograniczyć się do poglądu w wydrukowany wzór. Trochę mi tam nie pasowało, autorka o kilku szczegółach nie napisała, a w samym schemacie był błąd. Nadrobiłam go, ale potem, jak już miałam okazję, sprawdziłam u źródeł. No i jest, autorka po niemiecku napisała, że sorry, pomyliła się. Tylko jeśli udostępnia ten wzór też po angielsku, to poprawkę wypadałoby dodać również w tym języku. Wiem, że wzór bezpłatny,ale jak jest, niech już będzie porządnie. Nie sprulam tego, co jest nie tak, pewnie tylko ja będę to widzieć, ale złość pozostała.

Błąd w tytule postu zamierzony.

środa, 5 września 2012

My pink heaven

Chusta ukończona, choć do końca drżałam, czy wystarczy mi włóczki. Długość podana we wzorze od początku wydała mi się podejrzanie mała. Inna sprawa, że robiłam na drutach 4, a nie 2. Nie zmienia to faktu, że zużyłam niemal cały ponad 800-metrowy motek.

Chustę robi się od zewnętrznej koronki i jest to wielce niefajne, bo wzór jest na tyle skomplikowany, że nie udało mi się go do końca zapamiętać i aż do ostatniego rzędu (a było ich ponad 500) prawie każde oczko podglądałam na schemacie. Potem jest już łatwiej, bo środkowy ażur przerabia się w długich rzędach, więc i zapamiętać jest łatwo. A końcówka - wzór francuski - to już zupełny luzik. Mam mimo wszystko wrażenie, że powinno się ją robić z typowo koronkowej (czyli lace) włóczki, z fingering (znów brakuje mi polskiego odpowiednika, skarpetkowa?) wydaje mi się do takich delikatności za gruba.


Mam zamiar ją przefarbować, więc na razie bez blokowania, a przez to wzór ażurowy zupełnie nie wygląda. W odróżnieniu od wzoru francuskiego, który wyszedł równo, gładko, a kolory z włóczki ładnie się w nim rozkładają. Szkoda tylko, że to różowy.


O samej włóczce (100% wełna merino) powiem tylko och i ach. Cudo. Mam jeszcze motek śliwkowej, już szukam wzoru na nią.

Tymczasem kot łapał muchę (a przynajmniej staruszkowi się wydawało, że jak kłapnie zębami, to mucha się sama złapie),


dał sobie spokój


i musiał odpocząć. Życia jest ciężka (© kabaret Afera).

niedziela, 2 września 2012

Nowa zabawka

Dzięki niej mogę mieć wieczorne niebo


zamek-widmo


a nawet królową Sylwię przy marnym świetle z żarówek.


Wiem, że jeszcze dużo muszę poćwiczyć, ostrość nie ta i w ogóle, ale ćwiczę, Będzie lepiej.

sobota, 1 września 2012

Stickning

,,Mama robiła na drutach rękawiczki, które zaczęła kilka godzin temu, w Sztokholmie, a które były już niemal gotowe.
[...]
I dalej migała drutami.
Bardzo jej to zgrabnie szło i rękawice rosły w oczach. I choć Piotruś nie rozumiał, jak to się robi, nie mógł oderwać wzroku.''

Mam wrażenie, że i mali i duzi chłopcy nadal (przytoczony cytat pochodzi z 1966 roku) nie rozumieją, o co chodzi w tym miganiu drutami.

Fragment pochodzi z książki ,,Piotruś na wsi'' Hansa Petersona, mojej drugiej, po ,,Dzieciach z Bullerbyn'', ulubionej książki z dzieciństwa. Być może to przypadek, że obie są szwedzkie, być może stąd moje ciągoty do Skandynawii. I być może to tylko przypadek, że z M. właśnie je czytamy i się podobają.

A skoro o szwedzkich książkach (choć już nie o literaturze) mowa - w Ikei można kupić książkę ,,Fika'' (szwedzki tytuł ,,Hembakat är bäst'', czyli ,,domowe pieczenie jest najlepsze'' jak widać polskim marketingowcom nie pasował) z przepisami na ciasta i - głównie - ciasteczka. Polecam, przepisy są proste, większość z nich można spokojnie przerabiać z dziećmi. Do tego ma niespotykaną jak na książki kucharskie oprawę graficzną. W Szwecji ta książka jest darmowa, dwa razy się upewniałam u obsługi, a przechodząc przez kasę trzymałam ją w najbardziej widocznym miejscu, żeby kasjerka na pewno widziała i w razie czego zareagowała. U nas niestety kosztuje 25 zł.