środa, 30 marca 2022

O tym, co zrobić, gdy ma się już wszystko

Nie oszukujmy się, nie potrzebujemy tego wszystkiego, co dziergamy. Oczywiście zawsze tłumaczymy sobie, że przecież ,,takiej chusty jeszcze nie mamy'' i ,,nigdy za dużo kardiganów'', ale chyba już nikt w to nie wierzy.
Problem z robótkami ręcznymi jest taki, że jak sama nazwa wskazuje, zostaje po nich jakaś zrobiona rzecz. Która zajmuje miejsce w szafie. Przepełnionej. 
Z drugiej strony ręce świerzbią i jak tu wytrzymać długo nie trzymając nic w dłoniach? 
Po latach wypracowałam takie wymówki:
  1. Robię rzeczy czasochłonne i ostatecznie zajmujące niewiele miejsca, a przy okazji będące wyzwaniem dla umiejętności. W tej chwili jest to The Williamson Stole. Nie mam pojęcia, ile czasu mi zajmie, raczej długie miesiące, może lata, dorabiam po kilka rzędów pomiędzy innymi robótkami.
  2. Robię rzeczy duże i czasochłonne, ale powiedzmy użyteczne, jak na przykład koc na zdjęciu poniżej
  3. Robię prezenty. Przyjemne z pożytecznym, a zawsze się jakaś okazja znajdzie.
Wydawałoby się, że rozwiązaniem mogłoby być robienie i sprzedawanie. Nie dla mnie. Ręczna praca zajmuje dużo czasu, a nawet jeśli jest doceniana, to raczej słownie, a nie pieniężnie. Gdy widzę, ile kosztują ręcznie robione chusty, to trochę mi przykro, bo chyba stawki godzinowe za nie wychodzą dość marnie. Dlatego nie.

A wy jak się oszukujecie?

Piosenka pozornie bez związku
Każdy komentarz wspominający choć słowem o polskim ,,hicie'' na tę melodię zostanie usunięty ;)

12 komentarzy:

  1. No to ja mam trochę inaczej niż Ty piszesz. Noszę z radością wszystko, co wydziergam. Wcale nie mam zapchanej dzianinami szafy, a raczej niedobory. I owszem, potrzebuję jeszcze kilku rzeczy.....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pozostaje tylko pozazdrościć 😀 Ja też noszę wszystko, tylko niektóre rzeczy trochę za rzadko.

      Usuń
  2. Ja się oszukuję podobnie jak Ty z naciskiem na punkt 2. Teraz robię .... pokrowiec na kanapę narożną, co prawda z włóczki t- shirtowej ale jednak to wielki projekt. W drugim planie są narzuty na łóżka metodą mozaikową, której jeszcze nie opanowałam więc też potrwa. W dalszych planach są przeróbki dzianin których nie noszę no i szykuję się na czapki w duże bąble,które produkuje Siwvka. A no i skarpetki (mało miejsca w szafie i na prezenty też są akurat).
    Tak czytam Elę Kos i aż mnie zaintrygowała...
    Pozdrawiam, Maria

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jednak dobrze pomyśleć, że się nie jest samym w nałogu 😁

      Usuń
  3. Ale tej chińskiej strony to chyba jednak nie polecasz. Kliknęłam nieopatrznie. Zocha

    OdpowiedzUsuń
  4. Zazdroszczę trochę, błądząc w ciągłym niedoczasie, zdziwiona że takie pytanie w ogóle jest możliwe :0) To pewnie zależy od stażu pracy. Może i mnie się kiedyś przydarzy?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czas się zawsze znajdzie, choćby i ta godzina wieczorem przed tv. 😀

      Usuń
    2. Ano, ano - czas się zawsze znajduje, ale póki co jest wysoce nieproporcjonalny do listy wzorów z dziewiarskiego planera ;))) Pozdrawiam i dłuuuugich robótek życzę!

      Usuń
  5. Nie szukam sobie wytłumaczeń, robię bo to moja pasja i hobby. Sama powiedziałaś że to pracochłonne rzeczy. Więc zanim skończę jakiś sweterek to znajdzie już się taki który jest już mocno znoszony i trzeba go wymienić. Do tego mam córki, które chętnie noszą udziergi. Więc dla mnie to nie problem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, z córkami łatwiej :) Moi dwaj synowie nie chcą w ogóle nosić swetrów, a czapki/szaliki wolą raczej polarowe niż wełniane.
      Mam za to dwie bratanice, które też z chęcią przygarniają wszelkie udziergi :)

      Usuń

Dopuszczam możliwość komentowania anonimowego, ale miło mi będzie, jeśli wpiszesz jakikolwiek identyfikator. Jest łatwiej odpowiedać na taki komentarz, gdy wiem, do kogo się zwracam.