piątek, 27 grudnia 2013

No i po odwyku

To miały być Święta inne niż poprzednie. Kilka dni wcześniej skończyłam robić sweter, zamówiłam włóczkę na kolejny, a pojedyńcze motki walające się po mieszkaniu nie przekonały mnie do zaczęcia czegokolwiek. Nie miałam pomysłu na wykorzystanie resztek. Pomyślałam naiwnie, że dam radę wytrzymać te kilka dni. Nie zapakowałam więc nawet drutów. Ale wystarczył szybki przegląd włóczek mojej mamy i mały, 44g, niepozorny kłębuszek beżowej Alpaki t/25 zmusił mnie do pożyczenia drutów i wydziergania chusty. Jak mi teraz dobrze...

2 komentarze:

  1. Znam to z autopsji. Wzięłam tylko wloczke na sweterek dla wnuczki. Już skończony. Na druty weszla czapka, jak ją zrobię to pewnie na tym się nie skończy... to się nazywa uzależnienie, na szczęście nie musimy się z tego leczyć :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Tiaaaaak, tiaaaak, to chyba podobne uczucie jakie maja narkomani strzelajac sobie dzialke hahahahahah, ja tez znam to uczucie ulgi hahahaha. Jak to prawdziwie stwierdzila Babaruda, nie musimy tego leczyc i nie robimy tym nikomu krzywdy a wrecz przeciwnie.
    Pozdrawiam i zycze wielu "dzialek" Nowym Roku.

    OdpowiedzUsuń

Dopuszczam możliwość komentowania anonimowego, ale miło mi będzie, jeśli wpiszesz jakikolwiek identyfikator. Jest łatwiej odpowiedać na taki komentarz, gdy wiem, do kogo się zwracam.