niedziela, 23 września 2012

Ewolucja

Kiedy zaczynałam robić na drutach, używałam drutów metalowych, które łatwo się wyginały, a końcówki miały tak słabo zabezpieczone, że trzeba było na końcach umieścić kawałek korka lub tektury, by oczka nie spadały.

Potem były druty teflonowe (a w każdym razie czymśtam powleczone czy pomalowane), niby lepsze, ale wcale nie lżejsze. Oczywiście długie, proste. Dzierganie na drutach żyłką było męką, żyłka w tamtych czasach była sztywna, łatwo się załamywała, a połączenie z drutem prawie zawsze haczyło.

Po wielu latach wzięłam w ręce druty bambusowe, leciutkie, miękkie, ciche. Zupełnie inna bajka. Nie nadawały się jedynie do koronek z cienkich włóczek ze względu na dość okrągłe końcówki.

Od jakiegoś czasu dziergam już niemal wyłącznie na żyłkowych Knit Pro lub Addi i w tej chwili nie widzę nic lepszego na rynku. Druty te mają miękką żyłkę, która zupełnie nie przeszkadza w robocie, a łączenia są gładkie. I chyba nie ma większej różnicy, czy są to druty z odczepianą żyłką, czy w całości. Jest to klasa sama w sobie. Długie druty wydają mi się teraz zbyt ciężkie, niezależnie od tego, z czego są zrobione.

Ciekawa jestem, co będzie dalej, jakie nowe materiały się pojawią, by druty były lepsze, a dziergaczkom żyło się lepiej. Moja sugestia do producentów: coś pomiędzy drutami długimi a żyłkowymi, ze sztywną wyłącznie częścią trzymaną wyłącznie w dłoni, ale nie połączone w całość.

13 komentarzy:

  1. Bywają takie druty: część robocza krótka i dodatkowo żyłka zakończona zabezpieczeniem :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, ale mimo wszystko jest to żyłka, ja myślę bardziej o czymś grubszym.:-)

      Usuń
  2. Zupełnie jak bym czytała o własnej przygodzie z różnymi drutami, z tą jedynie różnicą, że ja bambusy mam jedne i to w rozmiarze 2.0mm są strasznie elastyczne i nie dało się na nich normalnie pracować, więc od razu przeszłam do żyłkowych.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najciensze bambusy jaki mam to 3 i też wydają mi się delikatne,już zdecydowanie trzeba uważać, żeby nie polamać.

      Usuń
  3. Tez mialam te wszystkie i robie tylko na zylkach juz

    OdpowiedzUsuń
  4. Ha! właśnie wczoraj przerabiałam kawał swetra długimi "trójkami" - już z tych nowszych (wszystkie "żyłkowe" mam zajęte) - ale mnie ręce bolały, zupełnie się odzwyczaiłam...

    A po babci, z czasów "nic nie można kupić", oprócz cholernie ciężkich metalowych długasów w różnych rozmiarach mam jeszcze plastikowe - też długie i na żyłce! i to jest dopiero koszmarek! cienkie - 2,5 lub 3mm - są tak miękkie, że w ogóle trudno się wkłuć w oczko, nie wiem, jak można było na czymś takim dziergać ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. W Niemczech widziałam coś takiego jak Schnellstricknadeln - wyglądają jak druty na żyłce, ale są przecięte w połowie, a na końcach żyłki są "korki", żeby oczka nie spadały. Takie miękkie druty proste :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Najgorsze druty, jakie mam to jeszcze takie dłuuugie metalowe po prababci, czy praprababci, ciężko stwierdzić. W każdym razie ciężkie i wygladają trochę jak długie gwoździe - trzymam raczej muzealnie, nie użyję ich nigdy. W sumie lubię do koronek bambusy, nawet bardziej niż metalowe - nic mi się po nich nie ślizga, a końcówka mi zupełnie nie przeszkadza. Wszystkie druty, których używam to bambusy tak myślę - poza skarpetkowymi - dwójki bambusowe są cieńsze niż patyczki do szaszłyków, kompletnie się nie nadają, połamałam trzy na samym przerabianiu.

    OdpowiedzUsuń
  7. Pamietam wszystko, a jakze hahahaha. Teraz dziergam tylko na zylkowych, nie mam pojecia jak mozna bylo dziergac na tych ... tych "GGierkowskich" a dziergalo sie. Kocham Knit Pro, drewniaczki sa bardzo mile dla reki ale ... pare miesiecy temu zostalam obdarowana kompletem krotkich, metalowych drutkow HiyaHiya z wymiennymi zylkami, to dopiero jazda! Super sa.
    Nie tak piekne i eleganckie jak Knitki ale jakos tak zrobione, ze dech mi odebralo jak sprobowalam pierwszy raz. Metalowe a leciutkie jak piorko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na HiyaHiya też się czaję, widziałam, że są w zestawach małe rozmiary do koronek, czyli coś dla mnie.

      Usuń
  8. O rety! O rety!!!
    A ja nadal uwielbiam robić na prostych, sztywnych drutach!!!!
    Mam te żyłkowe najnowszej generacji - ale ich jeszcze nie pokochałam na zabój. A robię już na nich ponad rok. Ciągle i ciągle wracam do starych prostych...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo długie mają jeszcze te zaletę, że łatwiej ułożyć robotke w trakcie, do poglądu, zmierzenia i takich tam.

      Usuń
  9. Robiłam na wszelkich możliwych drutach. Pamiętam, gdy pojawiły się druty z tworzywa. Zakupiłam kilka i rozmiarów i... tylko te najgrubsze nadawały się do pracy, bo cienkie gięły się w rękach jakby były z plasteliny. Odkąd nabyłam KP drewniane na żyłce, innych drutów nie tykam. Choć ostatnio zmuszona byłam zacząć robótkę na prostych metalowych. Nie potrafiłam na nich pracować! Za długie, za ciężkie, za śliskie! Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Dopuszczam możliwość komentowania anonimowego, ale miło mi będzie, jeśli wpiszesz jakikolwiek identyfikator. Jest łatwiej odpowiedać na taki komentarz, gdy wiem, do kogo się zwracam.